Więcej władzy dla obywateli!!!

Pomijając silny udział polityków w akcji referendalnej, wciąż jest to jakimś wyrazem obywatelskiego zrywu. Chciałbym, żeby w tym przypływie społecznej siły nie skończyło się tylko na odwołaniu prezydenta i Rady Miejskiej. Pójdźmy dalej! Niech mieszkańcy przejmą władzę w Bytomiu!

herb miasta Bytomia

To ostatnie zdanie jest oczywiście mrzonką, ale można chociaż częściowo „podzielić się władzą” z mieszkańcami. Wybory co 4 lata to zdecydowanie za mało, aby bytomianie mogli mieć realny wpływ na losy swojego miasta. Trzeba czegoś więcej.

Jakiś czas temu Wojciech Staszczak ze stowarzyszenia Projekt Bytom stworzył projekt Inicjatywy Uchwałodawczej Mieszkańców. To rozwiązanie z powodzeniem funkcjonuje już w wielu miastach Polski (np. Katowice, Szczecin), ale wciąż nie uzyskało poparcia wśród władz Bytomia. Projekt był przedstawiany zarówno przedstawicielom koalicji, jak i opozycji, lecz żadna ze stron nie podjęła konkretnych działań, by wprowadzić go w życie. A o co chodzi? Dzięki IUM mieszkańcy po zebraniu stosownej ilości podpisów, mogą składać własne projekty uchwał do Rady Miejskiej i w ten sposób aktywnie wpływać na obowiązujące prawo miejscowe. W tej chwili projekty uchwał mogą wnosić jedynie radni i prezydent – bytomianie mogą jedynie próbować zainteresować ich swoimi pomysłami, ale nic ponad to.

Co jeszcze? Budżet obywatelski. Od przyszłego roku takie rozwiązanie ma funkcjonować w Chorzowie i Dąbrowie Górniczej. Za jego sprawą w budżecie tych gmin znajdzie się pewna pula pieniędzy (6 mln zł w Chorzowie i 8 mln zł w DG), która będzie przeznaczana na problemy zgłaszane przez mieszkańców za pomocą ankiet. W ten sposób obywatele będą mogli doprowadzić do naprawy chodników przy swoich ulicach, budowy wiat przystankowych itp. Pomysł wdrożenia budżetu obywatelskiego w Bytomiu zgłaszał radny Mariusz Kurzątkowski, dlatego mam nadzieję, że po wyborach ta idea uzyska odpowiednie poparcie w naszej radzie.

Kolejna sprawa, to Rady Dzielnic. To następne rozwiązanie, które przybliża władzę mieszkańcom. Zostało ono już wprowadzone w Bytomiu, ale na razie funkcjonuje wyłącznie w Miechowicach, natomiast w Stolarzowicach, Górnikach i Bobrku trwa procedura ich powołania. Aby powstały kolejne rady dzielnic, potrzebne jest zawiązanie grupy inicjatywnej przez mieszkańców, która następnie musi zebrać odpowiednią liczbę podpisów pod wnioskiem o utworzenie Rady Dzielnicy. Ten z kolei jest później składany Radzie Miejskiej, sprawdzającej czy warunki formalne zostały spełnione. Jeśli tak jest, to ogłaszane są wybory. Radni dzielnicowi pełnią swoją funkcję społecznie, a ich kompetencje opierają się na opiniowaniu decyzji władz miejskich oraz wnioskowanie o rozwiązywanie problemów mieszkańców.

Jeżeli te trzy rozwiązania zostałyby wprowadzone w naszym mieście, bytomianie nie musieliby się już uciekać do tak drastycznych kroków, jak referendum. Wówczas rządzenie miastem mogłoby wreszcie przypominać dialog władz z mieszkańcami. Nie byłoby innego wyjścia, bo prezydent i Rada Miejska w końcu musieliby się zacząć liczyć ze zdaniem obywateli. Do tej pory wyglądało to tak, że rządzący przez 4 lata robili, co chcieli. Referendum pokazało, że wszystko ma swoje granice. Liczę, że od teraz obywatelska władza będzie bardziej znacząca w mieście.

Lew nie śpi

 

Miesiąc przed referendum mieliśmy dosyć niejasną wiedzę o skomplikowanej bytomskiej polityce. W skrócie: jedna strona (rządząca) twierdziła, że „musi podejmować trudne decyzje z poczuciem odpowiedzialności”, a druga (opozycja) że „władza oszczędza na wszystkim, ale nie na sobie i swoich współpracownikach, którzy koszą publiczna kasę”. Zwykły mieszkaniec miasta, który chciałby poznać prawdę, musiał się napracować, by zdobyć szeroką wiedzę z różnych dziedzin. Musiałby poznać ustawy samorządowe, budżet miasta za ostatnie kilkanaście lat, a w terenie skonfrontować realia z urzędową dokumentacją. Pogrążonym w rozterkach bytomianom nieoczekiwanie przyszły w sukurs ogłoszenia i plakaty rządzącej koalicji. „Jest dobrze, śpij, nie interesuj się polityką, a będzie jeszcze lepiej”.

Każdy bytomianin – poza emerytką Heleną i maturzystą Dominikiem – zorientował się, że próbują go… Odwieść od korzystania z praw i przywilejów, jakich dostarcza demokracja, bo autocenzura nie pozwala mi tego dosadniej nazwać. 17 czerwca za odwołaniem prezydenta miasta glosowało 28.154 bytomian, przeciw było 771; za odwołaniem rady miejskiej głosowało 28.019, przeciw 865. Taka jednomyślność rzadko się w polskim społeczeństwie zdarza. Następnego dnia była piękna pogoda, ale nie był to w Bytomiu jedyny powód uśmiechów na twarzach. Mieszkańcy podawali sobie ręce i nawzajem gratulowali wyniku referendum.

Niestety radość nie potrwa długo. Za kilka miesięcy politycy od prawej do lewej (w tym radni, którzy zostali odwołani przytłaczająca większością głosów) znów będą chcieli „podejmować trudne decyzje z poczuciem odpowiedzialności”. Wtedy – bytomianie nie mogą spać.

p.s.

Jutro pora na Nowy Bytom – czyli referendum w Rudzie Śląskiej.