Zagadka północnego portalu

Kruchty do kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny to miejsca gdzie czas się zatrzymał. Można usiąść przy południowym wejściu i zapomnieć o III Rzeczpospolitej, Polsce Ludowej, Trzeciej Rzeszy, Republice Weimarskiej, Cesarstwie Niemieckim, Królestwie Prus. Zapomnieć o węglu i stali, elektryczności, a nawet internecie. Cofnąć się daleko do XVI wieku, a może i dalej. Dziś przypatrzmy się mniej znanemu portalowi północnemu, Jest on równie ciekawy, a tematyka zdobiących go rzeźby stanowi nierozwiązaną do dziś zagadkę.

Renesansowy portal profilowany przez wałki i wklęski zamknięty jest łukiem półokrągłym. Po bokach zdobią go dwa pilastry. W górnej część trzonów obu pilastrów znalazły się postacie: po prawej kobiety w turbanie, z mieczem odcięta głowa – to Judyta lub według innych Herodiada; po lewej – rycerza w zbroi.

Ponad pilastrami i odcinkami belkowania widzimy o wiele większe płaskorzeźby. Po prawej stronie brodatą postać we włosiennicy wskazująca palcem na księgę, na której widnieje baranek z krzyżem. Baranek to oczywiście Baranek Boży – symboliczne wyobrażenie ofiary Chrystusa, a postać we włosiennicy to Jan Chrzciciel.

Po drugiej stronie znalazło się wyobrażenie równie skomplikowane co i zagadkowe. To kłębowisko twarzy i rąk. Doczekało się ono kilku interpretacji, ale żadna z nich nie była na tyle przekonująca, by zakończyć dyskusję. Na płaskorzeźbie przedstawiono trzy twarze rożnej wielkości, trzy dłonie oraz węża.

Największa głowa przedstawiona jest po stronie lewej, jest zaokrąglona jak księżyc w pełni – i może to być personifikacją tego ciała niebieskiego.

Średniej wielkości męska głowa po prawej stronie ma fantazyjną brodę i wąsy oraz równie oryginalne nakrycie głowy (czapkę lub hełm) opadające aż na oczy. Zęby tej postaci są mocno zaciśnięte, jak można się domyślać z bólu lub wysiłku. Stój i broda wskazują, że jest to postać o orientalnym pochodzeniu.

Pośrodku znalazła się najmniejsza główka – lalki, dziewczynki lub młodej kobiety. Wokół niej wyrzeźbiono ramię w szerokim bufiastym rękawie, a poniżej druga ręka trzymająca coś w rodzaju pędzla. Trzecia ręka, a w zasadzie jedynie koniuszki palców – wyłaniają się za głową brodacza – obok widać szyszkę, a poniżej węża. Czy jest to zespół maszkaronów, mających tylko zdobić portal i intrygować oglądającego, czy raczej postacie te nawiązują do jakieś opowieści z biblii?

Ksiądz Józef Szafranek (Schaffranek) widział tutaj proroka Jeremiasza (brodacz), Izrael (mała główka) oraz wschodnie imperia mu zagrażające (wielka okrągła głowa). Bibliotekarz z Goerlitz, Johann Carl Otto Jancke sugerował – że brodacz to Nehemiasz. Ja zastanawiałem się czy brodata głowa z zaciśniętymi zębami nie jest odciętą głową Holofernesa. Czytelnikowi proponuję samodzielnie zmierzyć się z zagadką północnego portalu kościoła Mariackiego.

Sklep z tradycją

Ile w Bytomiu zachowało się takich sklepów? Sklepów, w których miła obsługa i schludny wystrój łączy się z poszanowaniem tradycji.

Pomysł był Daniela. Od trzech lat fotografuję „stary” Bytom – rzeźby na elewacjach, witraże w klatkach schodowych czy malownicze podwórka, ale nigdy nie pomyślałem o sklepach. Sklepy tak często zmieniają nie tylko właściciela, ale także asortyment, że nie powinno się nic zachować. Jednak są wyjątki. Tak jest w sklepie mięsnym przy ulicy Mickiewicza.

Bardzo nas ucieszyło miłe przyjęcie. Panie pozwoliły nam rozłożyć statyw i wszystko fotografować. To również dzięki nim możecie zobaczyć kafelki ze sklepu mistrza rzeźniczego Ferdinanda Dombka.

Taka mała Europa. Nikomu tu nie przeszkadzały i nie przeszkadzają napis z nazwiskiem dawnego właściciela, a tym bardziej sympatyczne kafelki z wołem i krową. 

Zacznijmy jednak od początku, czyli roku 1903. Na terenie dawnej kopalni cynku Rococo, na zupełnych nieużytkach, gdzie nie było nawet jednej wiejskiej chałupy, zaczęły powstawać wtedy 5-kondygnacyjne kamienice. Wytyczono tu kilka ulic, w tym Friedrichstraße (dzisiaj ulica Mickiewicza) gdzie pod numerem 12 powstała kamienica Wilhelma Struziny.  Zaprojektował ją budowniczy Alfons Powolik w stylu eklektyzmu, z malowniczymi trzykondygnacyjnymi logiami i pseudobarokowymi szczytami po bokach. Na parterze, po lewej stronie znalazł się wtedy tylko jeden sklep, a część środkową parteru zaprojektowano jako mieszkania. 

Już po kilku latach kamienica zmieniła właściciela. Z książki adresowej z roku 1912 dowiadujemy się, że należała do handlarza zwierzętami gospodarczymi (niemieckie: Viehhändler) Franza Dombka.  Piętnaście lat później, w 1927 roku jako właściciel kamienicy figuruje zapewne syn Franza – mistrz rzeźniczy (niemieckie: Fleischmeister) Ferdninad Dombek. To on musiał zlecić przebudowę mieszkań w środkowej części parteru na sklep mięsny. Dla zachowania higieny wszystkie ściany wyłożono glazurowanymi kafelkami pochodzącymi ze spółki Emil Elsner – Hurtownia Budowlana mieszczącej się w Bytomiu przy ulicy Chorzowskiej (Emil Elsner G.m.b.H. Baumaterialen-Grosshandlung, Königshütter-Chaussee 10a).

Wśród kafelek znalazły się cztery (po dwie identyczne pary) śliczne z wizerunkami mężczyzny i wołu oraz kobiety i krowy.

Taka drobna rzecz a cieszy. Żal więc że nie możemy zobaczyć dawnego wyposażenia o wiele bogatszych sklepów przy Rynku, Bulwarze (Placu Kościuszki) czy ulicy Dworcowej, liczymy jednak, że coś jeszcze w Bytomiu znajdziemy. 

Chłopiec na niedźwiedziu

Bytom jest takim miastem, które cały czas zaskakuje. Ci, co śledzą mojego bloga, zapewne nie raz dziwili się co takiego można znaleźć w tym mieście. Jedną z takich rzeczy jest posąg chłopca na niedźwiadku, stojący u zbiegu ulic Fałata i Kraszewskiego. Tą rzeźbę zna bardzo wielu mieszkańców, choć dla znacznej grupy wciąż jest ciekawostką. Znajduje się na osiedlu zabudowanym prostymi, bardzo oszczędnymi w formie kamienicami – gdy ktoś nie zna tego fragmentu Bytomia, w życiu by nie przewidział, że akurat tam będzie stać taka rzeźba.

Chłopiec na niedźwiedziu

Posąg wyszedł spod dłuta Waltera Tuckermanna, który po I Wojnie Światowej osiadł w Bytomiu. Jego autorstwa jest wiele rzeźb zdobiących bytomskie budynki. Jednymi z najbardziej znanych bytomskich dzieł tego artysty są postacie na tzw. „Pulokschule” (:P) przy ul. Chrzanowskiego. Niebawem pokażę inne jego prace i jestem pewien, że także wielu zaskoczą :).

Nieznany zakątek

Ponieważ pogoda postanowiła nam spłatać figla z okazji 1 kwietnia, zmusiłem się w końcu do wyjścia na miasto, aby przedstawić Wam kolejne ciekawe miejsce. Jestem pewien, że większość bytomian nie ma o nim zielonego pojęcia i poważnie się zdziwi, gdy je zobaczą.

Muzeum warto odwiedzać nie tylko by oglądać to, co jest w środku. W przypadku filii Muzeum Górnośląskiego dobrze rozejrzeć się też po ogrodzie, bowiem w kilku miejscach na murze można natrafić fantastyczne płaskorzeźby.

Detale z wyburzonej kamienicy przy ul. Piekarskiej

To nie są oryginalne dekoracje dawnej siedziby starostwa powiatowego. Skąd więc tam się wzięły? To zachowane detale architektoniczne z wyburzonego kwartału kamienic między pl. Kościuszki i ulicami Piekarską, Jainty oraz Dzieci Lwowskich. W 1972 roku komunistyczne władze postanowiły zastąpić zabudowę jednego z najpiękniejszych fragmentów miasta dwoma domami towarowymi. Siedem lat później przystąpiono do rozbiórki…

Fragment portalu kamienicy przy ul. Piekarskiej

Jak to w tamtych czasach bywało, pieniędzy starczyło tylko na wyburzenie. Postanowiono skorzystać z doświadczeń przy przebudowie Rynku po wojennych zniszczeniach, kiedy zamiast odbudować zachodnią pierzeję, urządzono tam wielki sralnik. I tak na 30 lat pozostawiono wyrwę w samym sercu miasta. Z racji gigantycznych rozmiarów powiększonego pl. Kościuszki, wielu przyjezdnych błędnie uznawało go za Rynek, za to mieszkańcy traktowali go jako wielki wybieg dla psów.

Detal z muru filii Muzeum Górnośląskiego

Dziś w miejscu tych kamienic stoi Agora, a pl. Kościuszki powrócił do swoich pierwotnych rozmiarów. Detale zachowane na murze filii Muzeum Górnośląskiego to tylko niewielka część całego bogactwa, jakim były ozdobione te budynki. Niektóre z nich rozjechały się po Polsce – tak jak 4 pory roku, które trafiły do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie – a inne po prostu zniszczono. Prześledzenie ich historii po 1979 roku wydaje się niemożliwe. Cuda jednak się zdarzają. Jeden z detali – popiersie Ignaza Hakuby z kamienicy przy ul. Jainty – kilka lat temu odnalazł się w dość zaskakujących okolicznościach i po renowacji został wyeksponowany w Biurze Promocji Bytomia.

Herb Bytomia

Dziś możemy tylko żałować, że ponad 30 lat temu jakiś idiota zadecydował o wyburzeniu tak pięknych budynków. Możemy się tylko cieszyć, że Bytom nie podzielił losu Lubina, gdzie zrównano z ziemią całe stare miasto i zastąpiono je szpetnym blokowiskiem. Trzeba pamiętać o tej historii, by nie stracić więcej wspaniałych zabytków. W ostatnim roku ze Śródmieścia zniknęło kilka cennych budynków. Teraz ważą się losy kina Gloria, pałacu w Miechowicach i kilkunastu coraz bardziej niszczejących kamienic. Nie możemy pozwolić na ich stratę, bo później będziemy tego żałować, tak jak żałujemy zabudowy pl. Kościuszki.