Sezon ogródkowy uważam za otwarty!

Nadeszła wiosna. Zostało to już zaklepane i nie ma odwrotu. Dlaczego? Bo na Rynku stanęły ogródki! Sezon na przesiadywanie na wolnym powietrzu przy piwku, bądź kawie uważam za rozpoczęty!

Ogródki piwne na Rynku

Co by złego o Bytomiu nie mówić, to trzeba przyznać, że latem życie na naszym Rynku bije na głowę wszystkie okoliczne miasta. Przez te kilka ciepłych miesięcy w roku można się tu poczuć jak w jakimś dużym ośrodku turystycznym. Nikomu się nie śpieszy, wszyscy się śmieją, ogólnie jest bardzo błoga, przyjemna atmosfera. To jest coś, czego np. Katowice mogą nam pozazdrościć.

Ogródki kawiarniane w Bytomiu

Nasz Rynek idealnie nadaje się do takiej funkcji. Chwała projektantowi, że w taki, a nie inny sposób rozplanował formę tego placu. Dzięki niej rzeczywiście jest on swojego rodzaju forum, gdzie spotykają się mieszkańcy, by wspólnie rozmawiać.

Ogródki w Bytomiu nocą

Niedościgniony wzór

Z racji bardzo długiej, niemieckiej przeszłości Bytomia, po wojnie za wszelką cenę starano się udowodnić, iż zawsze był polskim miastem. Z tego względu niemalże wymazano pamięć o najznakomitszych obywatelach. Teraz, gdy Polska jest wolnym krajem, powinno się przypomnieć o tych, którym Bytom wiele zawdzięcza.

Herb Bytomia na willi przy al. Legionów

Jedną z tych osób jest Georg Brüning. Niegdyś jego imię nosiła dzisiejsza ulica Drzymały i Szkoła Podstawowa nr 5 stojąca u wylotu tej drogi. Dlaczego? Był to bowiem burmistrz, rządy którego wprowadziły miasto w czas największego prosperity w historii. Niedościgniony wzór dla wszystkich dotychczasowych prezydentów. To jemu zawdzięczamy szeroko zakrojoną modernizację Bytomia na przełomie XIX i XX wieku. Gdy kierował miastem, powstały wodociągi i kanalizacja, sieć elektryczna, pierwsza linia tramwajowa, większość brukowanych ulic, zoo, budynki rzeźni, Opery Śląskiej (wówczas teatru miejskiego), IV Liceum Ogólnokształcącego (szkoły realnej), Sanepidu (Instytutu Higienicznego), koszar przy ul. Smolenia, Urzędu Miejskiego (Sądu Cywilnego) i wiele innych wspaniałych budowli. Rozwój miasta w tym okresie miał też swoje odzwierciedlenie w przyroście ludności. Gdy Brüning obejmował urząd w Bytomiu mieszkało ok. 22 tys. ludzi. Po jego odejściu populacja miasta podwoiła się – żyło tu wówczas 53 tys. bytomian.

Willa Georga Bruninga

Za swoje zasługi Rada Miejska uczyniła go dożywotnio burmistrzem Bytomia. Funkcję sprawował jednak 37 lat i zrezygnował z niej w 1919 roku z powodu podeszłego wieku. Odznaczono go Orderem Czerwonego Orła, Orderem Korony oraz Krzyżem Rycerskim Papieskiego Orderu Św. Grzegorza oraz uczyniono honorowym obywatelem miasta. Cieszył się tak ogromnym uznaniem wśród mieszkańców, że podarowano mu na własność willę ozdobioną herbem miasta, w której mieszkał wraz z rodziną aż do śmierci. 

Willa podarowana przez mieszkańców Bruningowi

Zatrważające jest, że np. postać Drzymały, nie posiadająca nawet najmniejszego związku z Bytomiem, została uhonorowana nadaniem placu i ulicy jego imienia, natomiast człowiek o tak ogromnych zasługach dla miasta, nie ma tu nawet swojej tablicy… Całe szczęście, wciąż istnieje willa przy alei Legionów, będąca swojego rodzaju pomnikiem Brüninga.

Secesyjna elewacja willi zaprojektowanej przez Bruggera

Zaprojektował ją architekt miejski Carl Brugger. Wzniesiona została w 1901 roku w sąsiedztwie szkoły noszącej imię wielkiego burmistrza. Reprezentuje popularny w Bytomiu styl secesyjny. Wzorowana jest na rozwiązaniach wiedeńskich, o fasadzie zbudowanej z prostopadłościennych brył, licowana białą i kobaltową glazurą, z bogatym geometrycznym, zoomorficznym i antropo-morficznym detalem. Wyróżniającym się elementem jest duży herb Bytomia znajdujący się w centralnej części fasady od strony ulicy. Budynek otacza oryginalne, kute ogrodzenie z motywami roślinnymi.

Secesyjne ogrodzenie willi

Do niedawna w willi mieściła się Wojskowa Komisja Uzupełnień, lecz przed kilkoma laty trafiła w ręce właściciela bytomskiej firmy PRO-ICE, który planował umieścić w niej centrum szkoleniowo-konferencyjne. Z tego względu przeprowadzono gruntowną renowację obiektu, lecz na finiszu prac biznesmen zmarł. Jego spadkobiercy zrezygnowali z kontynuowania inwestycji i mając zaledwie 15% prac do wykonania, postanowili sprzedać budynek. Obecnie trwają poszukiwania nowego właściciela, od którego będzie zależeć przyszłość domu największego burmistrza w historii miasta…

Bytom galaktyczną stolicą superbohaterów

Pomysł zorganizowania zlotu osób przebranych za superbohaterów zdaje się prosty i z pozoru mógłby zostać zrealizowany wszędzie. Jednak to właśnie w Bytomiu jest on z powodzeniem organizowany od kilku lat.

Międzygalaktyczny Zlot Superbohaterów

Myślę, że do takiej akcji mogło dojść tylko w mieście, w którym tkwią duże pokłady pozytywnej energii. Gdzie indziej klepano by się w głowę, słysząc o pomyśle wyskakiwania w głupawym stroju na ulice. Ale nie w Bytomiu. Tu da się robić rzeczy wielkie, choć często trzeba wziąć na klatę poważne wyzwania. Tak jak nowojorczycy co roku jeżdżą metrem w samych galotach, tak bytomianie zakładają majtki na getry, by po prostu dobrze się zabawić.

IV Festiwal Dziwnie Fajne

Ostatnia edycja Międzygalaktycznego Zlotu Superbohaterów kolejny raz okazała się sukcesem. Organizatorom udało się nawet zakląć pogodę, tak aby na kilka godzin wyszło słońce. Przemarsz kolorowych postaci pokazał, że to miasto, to nie tylko zamknięte kopalnie i piękne, acz walące się kamienice, ale przede wszystkim jądro pozytywnej energii śląska. W tym roku udział wzięło jeszcze więcej ludzi, dzięki czemu ulica Dworcowa przez chwilę rzeczywiście wyglądała, jakby opanowali ją przybysze z kosmosu :P.

Superbohaterzy w Bytomiu

Organizatorom gratuluję pomysłu, zaparcia i życzę dalszych sukcesów w zmianie wizerunku Bytomia. Oby tak dalej!

Mury już nie obronią miasta

Jeszcze niedawno obchodziliśmy jubileusz 750-lecia lokacji, a już za dwa lata Bytom będzie stary na 760 lat! Mam wrażenie, że ostatnio zapomina się o średniowiecznym rodowodzie naszego miasta. Władza coraz rzadziej – o ile w ogóle – chwali się dostojnym wiekiem Bytomia. Pierwsze ślady osadnictwa na tym terenie pochodzą z XI wieku! Mało które miasto w Polsce może pochwalić się tak długą historią, dlatego powinniśmy z tego korzystać…

Bytom w XIII wieku

Obecnie ciężko natrafić na ślady średniowiecza w Bytomiu, a to z tego względu, że na przełomie XIXi XX wieku miasto przeżywało drugą młodość. W następstwie prosperity, stare domostwa ustąpiły miejsca nowym, wielkomiejskim kamienicom, dorównującym swoją urodą architekturze dużych europejskich miast takich jak Kraków, czy Wrocław. Taka była cena rozwoju.

Mury obronne Bytomia

Z powodu rozrastającego się miasta, potrzebującego coraz więcej przestrzeni, zniknęły mury miejskie pamiętające pierwszego Księcia Bytomskiego. To m.in. z ich powodu uliczki w ścisłym centrum są tak wąskie i biegną po łuku. Kształt murów da się rozszyfrować po śladzie ulic Józefczaka, Kwietniewskiego i Rycerskiej, a o ich istnieniu przypominają nazwy ulic Wałowej i Murarskiej (poprawnie: Murnej). Wybudowano je z łamanego kamienia pod koniec XIII wieku, za czasów panowania Kazimierza bytomskiego. W tym czasie powstał także bytomski zamek, będący siedzibą księcia. Obły obrys murów wynikał z tego, iż takie fortyfikacje łatwiej dało się obronić przed napastnikiem. Ponieważ przez Bytom przebiegał ważny trakt handlowy z Wrocławia do Krakowa, w trzech miejscach zlokalizowano bramy: Gliwicką, Krakowską i Pyskowicką.

Pozostałości murów miejskich

Pozostałości zamku niestety kryje ziemia, ale ostatki murów miejskich można jeszcze znaleźć. Niewielkie fragmenty widoczne są na boisku Gimnazjum nr 2 przy pl. Klasztornym, w podwórzu kamienicy przy ul. Korfantego (zaraz obok schodów na ul. Rycerską) oraz w miejscu po wyburzonym budynku przy ul. Wałowej. Jeszcze przed wybudowaniem Agory, relikty dawnych obwarowań znajdowały się na pl. Kościuszki, wraz z elegancką, metalową tablicą przedstawiającą wizerunek średniowiecznego układu Śródmieścia.

Fragment murów miejskich przy ul. Korfantego

Niestety do dziś tajemnicą jest dla mnie, co się z nią stało i dlaczego nie wyeksponowano jej w innym miejscu. Z przykrością muszę stwierdzić, że jest to dowodem nastawienia obecnych władz do kultywowania historii Bytomia i ochrony jego zabytków. Dziś o średniowiecznych murach mogą dowiedzieć się tylko zapaleńcy. Zwykły szary człowiek nie wykona tego wysiłku, by zgłębić prawdę o przeszłości swojego miasta. Dlatego powinno się o niej przypominać w przestrzeni publicznej, bo wówczas jest większa szansa, że historia Bytomia przetrwa w świadomości mieszkańców.

Mury obronne

Na koniec tej długiej notki muszę wyrazić moje ogromne ubolewanie, że największy zachowany fragment murów przy ul. Korfantego, ulega coraz większej degradacji. Jego stan wskazuje, że w ciągu najbliższych lat światek najdawniejszych dziejów miasta przestanie istnieć. Mam nadzieję, że służby konserwatorskie w końcu udowodnią swoją przydatność i uchronią mury przed kompletną zagładą. Przy obecnym stanie rzeczy jedynie marzeniem zdaje się rekonstrukcja fortyfikacji jak w innych miastach…

Ps. Jeszcze kilka lat temu mury wyglądały tak: CLICK!

Nieznany zakątek

Ponieważ pogoda postanowiła nam spłatać figla z okazji 1 kwietnia, zmusiłem się w końcu do wyjścia na miasto, aby przedstawić Wam kolejne ciekawe miejsce. Jestem pewien, że większość bytomian nie ma o nim zielonego pojęcia i poważnie się zdziwi, gdy je zobaczą.

Muzeum warto odwiedzać nie tylko by oglądać to, co jest w środku. W przypadku filii Muzeum Górnośląskiego dobrze rozejrzeć się też po ogrodzie, bowiem w kilku miejscach na murze można natrafić fantastyczne płaskorzeźby.

Detale z wyburzonej kamienicy przy ul. Piekarskiej

To nie są oryginalne dekoracje dawnej siedziby starostwa powiatowego. Skąd więc tam się wzięły? To zachowane detale architektoniczne z wyburzonego kwartału kamienic między pl. Kościuszki i ulicami Piekarską, Jainty oraz Dzieci Lwowskich. W 1972 roku komunistyczne władze postanowiły zastąpić zabudowę jednego z najpiękniejszych fragmentów miasta dwoma domami towarowymi. Siedem lat później przystąpiono do rozbiórki…

Fragment portalu kamienicy przy ul. Piekarskiej

Jak to w tamtych czasach bywało, pieniędzy starczyło tylko na wyburzenie. Postanowiono skorzystać z doświadczeń przy przebudowie Rynku po wojennych zniszczeniach, kiedy zamiast odbudować zachodnią pierzeję, urządzono tam wielki sralnik. I tak na 30 lat pozostawiono wyrwę w samym sercu miasta. Z racji gigantycznych rozmiarów powiększonego pl. Kościuszki, wielu przyjezdnych błędnie uznawało go za Rynek, za to mieszkańcy traktowali go jako wielki wybieg dla psów.

Detal z muru filii Muzeum Górnośląskiego

Dziś w miejscu tych kamienic stoi Agora, a pl. Kościuszki powrócił do swoich pierwotnych rozmiarów. Detale zachowane na murze filii Muzeum Górnośląskiego to tylko niewielka część całego bogactwa, jakim były ozdobione te budynki. Niektóre z nich rozjechały się po Polsce – tak jak 4 pory roku, które trafiły do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie – a inne po prostu zniszczono. Prześledzenie ich historii po 1979 roku wydaje się niemożliwe. Cuda jednak się zdarzają. Jeden z detali – popiersie Ignaza Hakuby z kamienicy przy ul. Jainty – kilka lat temu odnalazł się w dość zaskakujących okolicznościach i po renowacji został wyeksponowany w Biurze Promocji Bytomia.

Herb Bytomia

Dziś możemy tylko żałować, że ponad 30 lat temu jakiś idiota zadecydował o wyburzeniu tak pięknych budynków. Możemy się tylko cieszyć, że Bytom nie podzielił losu Lubina, gdzie zrównano z ziemią całe stare miasto i zastąpiono je szpetnym blokowiskiem. Trzeba pamiętać o tej historii, by nie stracić więcej wspaniałych zabytków. W ostatnim roku ze Śródmieścia zniknęło kilka cennych budynków. Teraz ważą się losy kina Gloria, pałacu w Miechowicach i kilkunastu coraz bardziej niszczejących kamienic. Nie możemy pozwolić na ich stratę, bo później będziemy tego żałować, tak jak żałujemy zabudowy pl. Kościuszki.