Minął już ponad miesiąc od drugiej tury wyborów samorządowych. Chyba każdy, kto udziela się na regionalnych forach i ma konto na NK lub Facebooku, pamięta że wielu kandydatów przed głosowaniem aktywnie udzielało się w sieci. Część z nich prowadziło blogi. A ilu wciąż prowadzi dialog z mieszkańcami?
Największy konkurent urzędującego prezydenta w minionych wyborach – Damian Bartyla – ostatni raz opublikował notkę na swoim blogu 6 grudnia. Od tego czasu panuje tam kompletna cisza. To samo tyczy się jego strony internetowej. Na jego profilu na Facebooku też brak notek. Przybywają jedynie nowi znajomi i nic poza tym. Strony Mariusza Wołosza i Jana Kazimierza Czubaka całkowicie zniknęły i nie da się już na nie dostać. Z kolei na forum Bytomski.pl zalogowali się odpowiednio 30 sierpnia 2010 i 5 listopada 2010. Z kolei Bartyla nigdy się nawet na nim nie zarejestrował.
Jak widać główni kandydaci na śmierć zapomnieli o internautach, o względy których tak usilnie zabiegali przed wyborami. Wyjątkiem jest Piotr Koj, który nieprzerwanie od września 2006 roku prowadzi swojego bloga i publikuje notki niemalże codziennie. Istnieją co prawda teorie, jakoby czasami pisał za niego ktoś inny, lecz mimo to jest jedynym spośród najpopularniejszych polityków w Bytomiu, który wciąż jest aktywny w sieci. I tyczy się to nie tylko jego bloga, ale także konta na Facebooku, na którym z dużą częstotliwością wrzuca notki i zdjęcia ze swojej komórki.
Na pochwałę zasługuje też Adrian Król i Henryk Bonk. Obydwoje aktualizują swoje strony internetowe/blogi i udzielają się na forum serwisu Bytomski.pl. Chciałoby się, żeby reszta lokalnych polityków chciała rozmawiać ze swoimi wyborcami. Niestety większość z nich przypomina sobie o internecie dopiero przed wyborami i krótko po nich całkowicie zapominają o sieci. Nie tego od nich wymagamy. Nie powinno być tak, że mieszkańcy muszą szukać kontaktu z ludźmi, na których głosowali. To oni powinni szukać możliwości dialogu z bytomianami…