Za dwa lata kino Gloria będzie obchodzić 80-tą rocznicę swojego istnienia. Od zeszłego kwietnia nie działa, lecz znalazła się grupka szaleńców chcąca za wszelką cenę doprowadzić do otwarcia Glorii w jej urodziny.
Ci szaleńcy to:
- Marek Kasperski – szkoleniowiec z Sopotu, który przed rokiem całkowicie przypadkowo trafił do Bytomia, zakochał się w nim i postanowił tu już zostać,
- Mariusz Wróbel – bytomianin, który po latach życia w Warszawie, porzucił stolicę dla wzbogacenia bytomskiej kultury obejmując przy tym funkcję dyrektora Beceku,
- Daniel Lekszycki – czyli ja. Dziennikarz amator, będący obecnie redaktorem naczelnym największego portalu informacyjnego w mieście, autor szeregu artykułów w trzech tytułach prasowych oraz kilku popularnych serwisach internetowych,
- Barbara Bisanz – przedstawicielka na Polskę 180-letniej firmy Boesendorf z Wiednia produkującej fortepiany najwyższej klasy,
- Ewa Zielińska – studentka III roku kulturoznawstwa na Uniwesrytecie Śląskim, laureatka zeszłorocznej "Akademii Lidera", autorka różnych dziwnych rzeczy,
- Anna Papierzańska – dawna kierowniczka Glorii. Odpowiadała m.in. za repertuar. Niedługo po jej odejściu kino upadło.
Celem jest nie tylko reaktywacja Glorii, ale także gruntowna modernizacja kina i zmiana wystroju wnętrz. Gloria mieści się we wspaniałym funkcjonalistycznym budynku z 1930 roku. Jej obecna stylistyka kiczowatych lat 90-tych zostanie porzucona dla wystroju bardziej odpowiadającego architekturze gmachu przy ul. Szymanowskiego 2. Najważniejsza dla widzów będzie jednak wygoda oglądania filmów i spektakli. W związku z tym w sali widowiskowej pojawią się wygodne profilowane fotele, od których nie będą boleć już pośladki i nie będzie już trzeba podkurczać nóg, aby zmieścić się między rządami.
Dlaczego akurat uparliśmy się na Glorię, a nie np. na Bałtyk lub Świt? Historia Glorii w pewnym sensie odzwierciedla historię Bytomia. Było to niegdyś najnowocześniejsze kino w Niemczech. Jedno z dwóch w kraju prezentujące filmy dźwiękowe. W powojennej Polsce również wiodło prym i do czasu pojawienia się na rynku multipleksów, było kinem premierowym, nierzadko wyświetlającym produkcje przed oficjalnym terminem (tak było np. z "Amelią"). Później jej pozycja stopniowo malała, a ówczesny operator sam pchał się pod walec.
Podobnie jest z historią Bytomia. Miasto także miało wiele okresów, gdy uznawane było za bardzo nowoczesne i rozwijało się z zawrotną prędkością. Były też momenty – jak rezygnacja z linii kolejowej w mieście – gdy Bytom tracił swą pozycję.
Najważniejsze dla nas jest ostatnie kilkanaście lat historii kina. Po 89. roku Gloria była przez pewien czas jedynym miejscem w mieście, w którym można było zobaczyć filmy na dużym ekranie. Wówczas budynek przy ul. Szymanowskiego 2 był miejscem kultowym, a wejście do Glorii od strony Rynku było najpopularniejszym punktem spotkań młodszego pokolenia. To pokolenie wychowało się na filmach w tym kinie. Czasem z przymusu na szkolnych seansach, a czasem z własnych chęci, ale niewiele osób dziś powie, że Gloria mu wisiała.
Główną ideą naszego przedsięwzięcia jest właśnie przywrócenie temu pokoleniu jego kina. Przy okazji chcemy wzbogacić tradycję "Klubu Filmowego" w Bytomiu i pokazywać w Glorii tylko filmy ambitne, wymagające od widza myślenia i zaangażowania w opowiadaną historię, a nie jedynie sprawnego przetwarzania popcornu. Pragniemy także zwrócić uwagę na piękno architektury międzywojennej, bardzo niedocenianej przez ludzi, błędnie kojarzonej z PRL-owskimi blokami i wręcz olewanej przez miejskich konserwatorów.
Aby lepiej poznać historię Glorii i budynku w którym się znajduje oraz wgłębić się w ideę naszego przedsięwzięcia, zapraszam na oficjalną stronę fundacji – www.gloria.bytom.pl.