Walka o trawnik

Od pewnego czasu w Polsce modne stało się powalczyć o jakiś kawałek zieleni. Niestety jest to najczęściej robione kosztem ładu urbanistycznego miast, ponieważ w wielu przypadkach skwery powstawały w miejscach po wyburzonych budynkach. Robiono to, aby niskim kosztem ukryć pewne braki. Natomiast teraz sporym kosztem walczy się o ich zachowanie.

Flagowym przykładem walki o trawnik w Bytomiu jest skwer przy placu Kościuszki. Wielu krzyczy, że przez jego zabudowę miasto straci jedno z niewielu zielonych miejsc, ale niewielu wie/pamięta jak to miejsce wyglądało 29 lat temu. Co ciekawe specjalnie postawiono na skwerze tablice opisujące historię tej przestrzeni. Niestety większość tylko ogląda obrazki, bo czytać raczej nie potrafi. A historia jest taka:

Plac Kościuszki w XIXw W XIXw. za sprawą podłączenia Bytomia do dwóch linii kolejowych i wybudowania dwóch dworców, przy ul. Dworcowej i pl. Kościuszki znacznie rozwinął się handel i usługi. W krótkim czasie pojawiły się tam najpiękniejsze i najwyższe kamienice w mieście, wraz z eleganckimi kawiarniami i hotelami wewnątrz. Pech chciał, że Dwa wieki później – w 1972 roku – socjalistyczne władze na szczeblu centralnym zadecydowały o wyburzeniu całego kwartału budynków stanowiącego północną pierzeję pl. Kościuszki i pierzeje ulic Jainty, Piekarskiej i Dzieci Lwowskich. W miejscu kamienic miał stanąć wielki dom handlowy i salon meblowy "Eldomu". Los zadecydował, że szczęście nie dopisało ówczesnym władzom i nie starczyło pieniędzy na realizację inwestycji, w wyniku czego postanowiono "przypudrować" pomyłkę i zasiano tam trawkę, zasadzono drzewka i wytyczono alejki. Do dziś istnieje dawna numeracja budynków, przez co np. gmach sądu znajduje się przy ul. Piekarskiej, a "Piwiarnia" przy ul. Jainty.

Stratę zabytkowych kamienic można by jeszcze przeboleć, gdyby zabudowa wokół skweru pasowała do jego rozmiarów. Niestety jedynie południowa pierzeja (tam gdzie jest budynek BPK) odpowiada wielkości placu, a reszta jest stanowczo za niska. Przez to przebywając na ławeczce ma się wrażenie, że nie jest się w niemal 200-tysięcznym mieście o bogatej historii, lecz w niewielkim miasteczku gdzieś na wschodzie Polski. Całe szczęście dzięki budynkowi sądu, kościołowi św. Trójcy i różnorodności stylów elewacji kamienic można wrócić do rzeczywistości.

Gdy miasto sprzedało skwer (nie plac Kościuszki!) mieszkańcy oburzyli się, że jak tak można, że powstanie kolejny blaszak, że zniknie im zielone miejsce do siedzenia. Prawda jest akurat taka, że budowane centrum będzie estetycznie kilkanaście poziomów wyżej niż hipermarkety na przedmieściach i Plazy w różnych miastach Polski (m.in. w Rudzie Śląskiej, Sosnowcu i Rybniku), a wewnątrz nie powstanie żaden wielkopowierzchniowy sklep. Za to znajdzie się tam kino, kręgielnia, sala widowiskowa, ogród zimowy, kawiarnie, mnóstwo sklepów, wewnętrzne uliczki i plac publiczny pod szklanym zadaszeniem. Jeśli chodzi o utratę zielonego miejsca w Śródmieściu, to w promieniu 150 metrów jest Park Miejski oraz pl. Grunwaldzki i pl. Sikorskiego, które należą do najbardziej zielonych miejsc w centrum. No ale niech to ktoś wytłumaczy ludziom… Co najlepsze, pewnie Ci najwięksi krzykacze będą pierwszymi, którzy wejdą do galerii i będą tam przebywać codziennie.

Natomiast, żaden z tych krzykaczy nie zastanawia się nad zyskami jakie ta galeria przyniesie Śródmieściu. Wypunktuję to im, żeby wiedzieli:

  • miasto nie będzie zamierać po 18:00
  • handel wróci spowrotem do Śródmieścia (obecnie najlepsze sklepy powynosiły się na przedmieścia do hipermarketów typu M1 czy Plejada)
  • wzrośne zainteresowanie nieruchomościami (już wzrosło)
  • znów będziemy mieć kino (ostatnie zamknięto przed rokiem)
  • w centrum miasta pojawi się więcej ludzi, bo teraz prócz kilku pubów i kawiarni przy Rynku nie mieli powodów, by tu przyjeżdżać

Pytanie tylko kiedy ci krzykacze zauważą te pozytywy – dopiero po otwarciu Agory (tak będzie nazywać się ta galeria), czy już teraz do tego dojdą? Zasikany skwer na pewno tylu zysków miastu nie przyniesie…


Daniel Lekszycki & Marek Wojcik